UPAŁ. Upał, upał, upał. Ü-pał – to znaczy überupał. Świat płonie – a wraz z nim topią się rojenia ludzkości o nieograniczonym wzroście, w świecie skończonych zasobów (oraz pojękiwania zupełnie już skończonych kretynów u steru władzy). W czas płomienny, w czas taki jak ten – któż nie marzy choć trochę o tym, żeby przynajmniej przez chwilę być rybą?
Czego można by jednak tak na serio pozazdrościć rybie? Hiperintensywnego zanurzenia w świecie? Może właśnie tego – niemożliwego do zignorowania – wszechodczuwania świata. Gołego jak sama ryba faktu, że jest się w otaczającym wszechświecie zanurzonym, oraz że dzięki temu – się w nim intensywnie i bardzo dotkliwie ISTNIEJE. Że właściwie jest się tym światem, tzn. jego maleńką składową – tak po prostu oraz zupełnie przecież naturalnie.
JESTEM NIEZALEŻNYM TWÓRCĄ, WSPIERAJ MNIE I SYPNIJ GROSZEM:
Oto przestrzeń która jest ryby udziałem – a ona zarazem jest jej częścią – potrafi zupełnie bezpośrednio i absolutnie odczuwalnie odpowiadać na każde działanie, determinując je zarazem w każdej milisekundzie istnienia. Ten wodoświat stanowi dla ryby istotę rzeczy. Manifestuje się on w każdym momencie jej istnienia – a ryba sama z siebie automatycznie dostosowuje się do niego i z nim sprzęga. Opór wody i tajemnicza dynamika jej pływów, prądów, fluktuacji – zawieszenie w niej i ta spowolniona w cieczy grawitacja. Ciągłe z wodą gry i zabawy – spełniające się, a to w opadaniu na dno zbiornika, a to we wspinaczce do lustra tafli. Igranie z wodą – czy to przez swobodny dryf z minimalnym wysiłkiem, czy to przez szybkie i czujne sprinty w ławicy towarzyszek – jest w rzeczywistości igraniem ze światem. Jest całą rzeczywistością. Wszystko, co odbywa się w wodzie – włączając w to jej fizyczne i chemiczne przemiany – ryba odczuwa zmysłami nieprzekładalnymi na nasze ssacze doznania (które, choć również zawieszone w żywiole, to z powodu jego rozcieńczenia są jak gdyby mniej go świadome?). Być rybą (najlepiej latającą), nie tylko dla ochłody.
Czego innego bowiem można by pozazdrościć mięśniowi z oczami? No bo chyba nie samego ruchu, tych nieprzerwanych niemal skurczów i rozkurczów ciała – które w swej konstrukcji zdają się wyłącznie temu ruchowi podporządkowane. Chyba również nie wiecznej tułaczki, wiecznego wędrowania i wiecznego strachu przed byciem zjedzonym, złowionym czy otrutym. Niewyobrażalny musi to być wysiłek dla takiego małego mięśnia z oczami.
Może po to właśnie chcemy wskoczyć do metaversum? Zrekompensować sobie to, że kiedyś nasi prapraprzodkowie wypełzli na ląd z pierwotnego, bardzo konkretnego i określonego świata? Zadośćuczynić za to, że nie możemy dzisiaj świata nie tylko odczuwać – ale i otrzymać od niego natychmiastowej odpowiedzi na nasze działania? Może gdzieś głęboko, najgłębiej w nas, jak to tylko możliwe – może na przykład w naszych rybich chrząstkach – tkwi jakaś pierwotna pamięć (i tęsknota) o otulającym nas szczelniej wszechświecie?
Życie ryby jest dość proste. Skaziłeś wodę – śmierć, skręciłeś nie w tę stronę – śmierć, połasiłeś się na łatwą zdobycz – śmierć. Ludzie natomiast czynią świat jakby nadmiernie pogmatwanym. Dziś, oprócz katastrofy klimatu, łączy nas z rybami niestety tylko jedno – łapanie haczyka (i smażenie się na patelniach najbogatszego 1% ludzkości).
Komentarze
Prześlij komentarz